czwartek, 29 lipca 2010

Ryu Murakami "Dzieci ze schowka".

Kilka dni temu miałam okazję zakupić "Dzieci ze schowka" autorstwa Ryu Murakami'ego na wyprzedaży Domu Książki. Trzeba przyznać, że autorzy japońscy lansowani na polskim rynku wydawniczym charakteryzują bardzo odmiennym stylem pisania oraz poruszaną tematyką - japońska mentalność po prostu stosuje inny rodzaj zaskoczenia i szokowania. Ja osobiście sięgam po tego rodzaju literaturę niezwykle sporadycznie, bo żeby ją przełknąć muszę mieć odpowiedni, bardzo specyficzny nastrój, który nachodzi mnie z rzadka.

Więc co mnie tak naprawdę zachęciło do kupna powyższej pozycji? Wystarczyło mi przeczytać pierwszą stronę. Przysięgam. W związku z tym pozwolę sobie zacytować fragment tekstu w nadziei, że być może dzięki temu zachęcę do lektury innych, pozornie niezainteresowanych taką tematyką. Spróbować zawsze warto.

"Kobieta nacisnęła brzuch noworodka i wzięła do ust jego członek. Był cieńszy niż amerykańskie papierosy mentolowe, które zwykle paliła, i miał smak surowej ryby. Chciała sprawdzić, czy dziecko będzie płakać, ale nie drgnęły mu ani rączki, ani nóżki, więc zdjęła cienką folię, która szczelnie oblepiała jego twarz. Dno tekturowego pudła wyłożyła dwoma ręcznikami, położyła na nich noworodka, pudła zakleiła taśmą i obwiązała sznurkiem. Na wierzchu i z boku pudła dużymi literami wypisała zmyślone nazwisko i adres.

Kiedy skończyła makijaż i zaczęła wciągać na siebie sukienkę w groszki, nabrzmiałe sutki znów ją zabolały. Na stojąco rozmasowała piersi prawą ręką. Na dywan skanęła biaława wydzielina, ale kobieta nie wytarła jej, tylko włożyła sandały, wzięła pudło z noworodkiem pod pachę i wyszła z domu. Czekając na taksówkę, myślała o koronkowym obrusie, który powinna niedługo skończyć. Postanowiła, że kiedy będzie gotowy, ustawi na nim doniczkę z geranium. Stała w pełnym słońcu, skwar przyprawiał ją o zawroty głowy. Głos spikera z radia w taksówce oznajmił, że na skutek upału zmarło już sześć osób, przeważnie w podeszłym wieku lub chorych."

 Brzmi surrealistycznie, brutalnie? Czy wzbudza to tobie niechęć, czy twarz mimowolnie wykrzywia ci się nam w grymasie odrazy? Czy masz ochotę odrzucić tę książkę w kąt, bo jest zbyt wstrząsająca, żeby kontynuować czytanie?

Wbrew pozorom tylko początek jest tak bulwersujący. Ale trzeba powiedzieć sobie jasno i otwarcie: TAKIE RZECZY SIĘ DZIEJĄ. Kiedy już zdamy sobie z tego sprawę to możemy czytać dalej.

Najbardziej podoba mi się, że Murakami swoją opowieść popiera obszernym materiałem naukowym - poprzez statystyki,  psychologiczny wpływ porzucenia dzieci oraz stosowaną psychoterapię. Wszystkie problemy z tym związane pokazuje na przykładzie dwóch bohaterów - Hashi i Kiku, którzy kroczą przez życie borykając się z problemami, które mają swój dramatyczny początek w dworcowych skrytkach bagażowych...

niedziela, 25 lipca 2010

Kitty wcale nie taka kitty...

Patrzcie co znalazłam :) Każdy zna Hello Kitty - jako kreskówkę, jako gadgety (zegarki, torebki, kolczyki, buty, ciastka, okulary, wszystko-co-tylko-się-da), a jako marka stoi na równi z Coco Chanel i Gucci.



To jest oryginalna Hello Kitty.
Jak każda "gwiazda" doczekała się swojej parodii. Każda parodia, sama w sobie jest mniej lub bardziej udana, ale ta jest cholernie obcesowa i prawdopodobnie jest to właśnie to co mi się w niej podoba najbardziej: 



Jest to część zdjęcia, które znalazłam na jednym z azjatyckich blogów - pewien facet założył koszulkę z takim nadrukiem.

Dla jasności, jakby się komuś nie chciało grzebać w słownikach:

"tit" oznacza "cycek" [potocznie] a "titty" znaczy hm... "cyckowy". Tak mniej więcej.
Niech was nie zmyli sjp:



Hello Kitty jest słodka, ale wiadomo... Nadmiar słodyczy grozi wymiotami.

Dobranoc dzieci boże.

czwartek, 22 lipca 2010

Buddystą być...



10 buddyjskich wskazań przestrzeganych w Japonii:
  1. Nie zabijaj.
  2. Nie kradnij.
  3. Nie pragnij seksu.
  4. Nie kłam.
  5. Nie pij alkoholu i nie zażywaj narkotyków.
  6. Nie mów o błędach innych.
  7. Nie chwal się.
  8. Nie bądź skąpy.
  9. Nie wpadaj w gniew.
  10. Nie oczerniaj Trzech Klejnotów buddyzmu.
Troszeczkę przypomina nasz katolicki Dekalog, czyż nie?

W ostatnim punkcie zaintrygowały mnie Trzy Klejnoty. Są to:
  • Budda
  • Dharma 
  • Sangha
Budda to nie tylko założyciel buddyzmu (Budda Siakjamuni), ale też sam termin "Budda" oznacza "istotę oświeconą". Co to znaczy? Według Wiki oznacza to kogoś kto "przebudził się ze stanu niewiedzy, wykroczył poza cierpienie ludzkiej egzystencji, posiadł najwyższą mądrość i zerwał z wszelkim przywiązaniem."

Dharma jest jednym z podstawowych terminów buddyjskich. Posiada wiele znaczeń:

    * Prawo powszechne, ostateczna rzeczywistość
    * Doktryna buddyjska, nauki Buddy
    * Prawda
    * Zjawiska
    * Rzeczy, elementy, atomy

Jest to termin bardzo złożony i sami buddyści różnie do tego zagadnienia podchodzili na przestrzeni wieków. Dociekliwych zapraszam do Wikipedii.

Sangha jest nazwą buddyjskich mnichów i termin ten oznacza "zgromadzenie".