niedziela, 26 kwietnia 2009

Nuda.

Nudzi mi się, jest środek nocy a zdjęcia z imprezy u Klaudii ładują sie na Picasa jak krew z nosa... Siedzę zatem i jednym okiem patrzę na wolno zwiększające się procenty, a drugim na to. Pochwalę się, że odkryłam (po pół roku użytkowania...) funkcję likwidacji efektu czerwonych oczu, bo pomimo że na aparacie tę funkcję mam włączoną to jednak czerwone patrzały są i koniec. Każde zdjęcie poddane mozolnej obróbce...
Tak czy owak czeka mnie masa, po prostu MASA nauki. Jestem zdemobilizowana, nie chce mi się absolutnie nic. No, ale cóż, takie życie studenta. Kurcze między jedną flaszką a drugą trzeba machnąć jedną pracę zaliczeniową, a na kacu po trzeciej flaszce najlepiej jeszcze recenzję jednej z baaaardzo ciekawych książek.
75%.
Jeszcze nigdy nie ładowało się to tak wolno. Masakrycznie jestem zmęczona i gdyby nie to, że włożyłam w te czerwone oczy trochę wysiłku i że jestem bliżej końca niż początku to pewnie machnęłabym ręką na to i padła na łóżko obok mojego czarnego potwora.
Taki mi się blog nie-japoński robi, ale co ja poradzę...?
Szablon mam wielką potrzebę zmienić, ale brak jakiejkolwiek motywacji jest porażający.
Zatem gapię się na te procenty...
Sayonara, dobrej nocy.

poniedziałek, 13 kwietnia 2009

ZONK!


Inaczej nie potrafię tego określić.

Miyavi się wziął ożenił, z niejaką Melody z tej samej branży co on, dzidziusia ma w drodze.
Jeszcze nie dalej jak w lutym pytał na swoim blogu "Gdzie do cholery jest miłość!?" a raptem teraz mi pisze, że jest żonaty i almost dzieciaty.
Ciekawa jestem jak tam będzie funkcjonowała jego już oficjalna wytwórnia i jakich innych artystów do siebie przyciągnie. Fascynujące jest patrzeć na człowieka, który nie boi się wyzwań i wciąż się rozwija zawodowo. (prywatnie zresztą też... :/)
W czerwcu znowu zawitają do nas chłopcy z Dir en Grey z czego jestem mega zadowolona, bo przybędą do stolicy tym razem. Bilety 90-100 zł, ale ja i tak wiem, że nie pójdę. Śmierci sobie nie życze... Nasłuchałam się od koleżanek uczęszczających na takie "rekolekcje" ciekawych i krwawych historii ;) Ja spasuję na filmikach na jutubku.
W związku z tym, że Myv jest w stanie 'attached' to muszę sobie innego kochanka znaleźć... Do łask powróci chyba Toto (histeryczny śmiech)!!! Czyżby zapowiedź zmiany graficznej mojego bloga...?
Jak mi się zachce.
Kurwa, a jak on TEŻ zajęty, tylko o tym nie trąbi...????
A no i dobrze, niech nie trąbi. Złudzeniami też czasami fajnie pożyć.
Środek nocy jest, a ja nie mam co robić i głupoty wypisuję. Ale, cóż, mój blog, to mi wolno, najwyżej ktoś dostanie konwulsji...
Chudnę. Coś jest absolutnie nie tak. Od prawie 2 tygodni mam prawie 100% awersję do jedzenia czegokolwiek, po pierwszym kęsie czuję jak mi się cofa wszystko.
43kg. Tak mało to ja nie ważyłam nigdy w życiu. Ale żeby w twa tygi 3kg zrzucić!??!?!?!?!?!
Jem na rozsądek, głodu nie odczuwam wcale.
Zmieniam temat, nie szkodzi, w dupie to mam.
Polecam wszystkim zainteresowanym piosenkę "Cherry Girl" Kumi Kody.
I jeszcze z naszego podwórka "Znalazłam" by Chylińska z O.N.A.
Dowiedziałam się dzięki moim japońskim wtyczkom, że tatuaże są absolutnie napiętnowane przez japońską opinię publiczną. Otóż tatuaż (obojętnie jaki, może być nawet różowy motylek na półdupku!) jest symbolem Yamakashi, koniec kropka. Nie wolno go pokazywać publicznie. Ja mam tatuaż na plecach, moja oneechan powiedziała, że mogą mnie wyprosić z a to np. z basenu, hotelu, itp. Noszę symbol Yakuzy więc propaguję przestępczośc wysokiego szczebla.
Kurwa, a chciałam sobie imię po japońsku trzasnąć na karku....
Ja chcę wakacje, rejs, słońce i kwiaty we włosach. W dupie ma sesję, prace zaliczeniowe. Daleko do tego.
A "mój" strażak, pomimo wieku ma jeden mankament: jest facetem, w dodatku leniwym. Myślał, że jak powie mi kilka słodkich słówek i potem coś bąknie o spotkaniu, kolacji i spacerze to ja z wywieszonym ozorem polecę? A chała. Chcesz, to się starasz. Nie starasz się, to nie masz. Sayonara!
Nie mam najmniejszej ochoty na linkowanie czegokolwiek. Moje wnikliwe przemyślenia muszą wystarczyć...
Patrzę teraz na zdjęcie mojej koleżanki z liceum. Już wtedy była modelką i fotomodelką (to drugie bardziej) a teraz lata sobie do Tokio paradować na wybigu... Psia krew! NOT FAIR!

środa, 1 kwietnia 2009

Sekaiichi - info.

Dzięki uprzejmości mojej japońskiej koleżanki udało mi się zdobyć trochę wiadomości o zespole, o którym wspominałam jakieś dwie notki wcześniej. No to jedziemy.

Zespół się nazywa Sekaiichi i oznacza "Wierzchołek świata".
Tutaj można zakupić sobie ich krążek w cenie $42.05.
Tutaj natomiast jest oficjalny profil na Myspace, gdzie można sobie posłuchać niektóre z ich utworów oraz przeczytać średniej długości informację o samym zespole, zobaczyć najbliższe koncerty, single sobie obejrzeć i w ogóle jest to chyba najbardziej obfite źródło informacji o Sekaiichi, bo z tego co się dowiedziałam to zespół nie jest zbyt znany i popularny w Japonii pomimo tego, że chłopaki wydali już 4 krążki, a ostatni jest dostępny od niedawna bo od 2009.2.25.
SKŁAD:
KEI IWASAKI--[Vocal/Guitar/Theremin] - ur. 1982/07/08
MASAYUKI NAKAUCHI--[Guiter/Chorus] - ur. 1981/02/13
KENTAROU IZUMI--[Bass/Chorus] - ur. 1977/11/12
KYOU YOSHIZAWA--[Drums] - ur. 1978/05/19
I wszyscy mają jednakową grupę krwi "A" :P.