czwartek, 23 grudnia 2010

Chcesz się nauczyć japońskiego?



Jeśli tak, to się dobrze składa, bo znalazłam bardzo fajną stronę.

JapanesePod101 to strona, która oferuje kompletny kurs za darmo dzięki czemu poznasz język japoński w stopniu komunikatywnym. Jedyną niedogodnością /barierą może być fakt, że jest po angielsku. Jednakże, lektorzy, którzy występują w filmikach edukacyjnych posługują się baaardzo prostym angielskim. W dodatku mówią wyraźnie i powoli i moim zdaniem niewiele osób będzie miało problem ze zrozumieniem.

Zawartość kursu, która jest naprawdę fajnie obmyślona, lekcje przedstawiają nam krótki zakres materiału, dzięki czemu łatwo nam się go nauczyć z tak zwanego "marszu". Oprócz tego strona regularnie przypomina nam o nowych lekcjach wysyłając nam wiadomości na e-mail, który podaliśmy przy rejestracji.

Ach, chciałabym ostrzec tych którzy się zdecydują na rejestrację: nie wystraszcie się, kiedy przez najbliższy tydzień od dnia rejestracji strona JapanesePod101 będzie bardzo namolnie zachęcać do wykupienia opcji premium. Będzie twierdzić, że tylko w ten sposób nauczycie się japońskiego, będzie wam dawać masę ekstra promocji, będzie przypominać kilka razy dziennie, w końcu nawet się obrazi i wyrazie gorące rozczarowanie, że jednak się na to nie zdecydowaliście.

Jeśli przez to przebrniecie, możecie się zacząć cieszyć i poznawać język japoński od podstaw. Enjoy!

poniedziałek, 1 listopada 2010

Święto zmarłych po japońsku.

No więc to święto jest w Japonii obchodzone nieco wcześniej niż u nas, bo zaczyna się 13 sierpnia i trwa 2 dni, ale nie są to dni wolne od pracy.

Święto nazywa się "o-bon matsuri" i jego głównym celem jest oddanie czci duchom zmarłych.

Jak to się obchodzi ???

1) po pierwsze u progu domów zapala się tzw "ognie powitalne", czyli po prostu jakieś latarenki. Ma to miejsce właśnie 13 sierpnia i tego otóż dnia duchy Japończyków walą do domów swoich, jeszcze żywych, krewnych i przyjaciół.

2) jak się duchy wyprasza ze swego domostwa? Zapala się "ognie pożegnalne"15 sierpnia... Na buddyjskich ołtarzykach domowych czekają ofiary dla duszków, więc przez 2 dni duchy mają niezłą fetę.

3) w niektórych regionach Japonii uroczystości związane z "bon" przybierają bardzo ciekawą formę: otóż ognie powitalne są zastąpione łódeczkami, w których znajdują się ofiary i latarenki. Puszcza się takie łajby na rzeki nocną porą.

4) natomiast w świątyniach czci się pamięć zmarłych w sposób następujący: na dziedzińcach odbywają się rytualne tańce zwane "bon-odori". Brzmi cholernie ciekawie. Coś takiego można też spotkać na ulicach.

TUTAJ możecie rzucić okiem na te tańce.

Spoczywajcie w pokoju grzeszne duszyczki....

poniedziałek, 11 października 2010

"W duchu Japonii"

Czy ktoś ma może chęć się wybrać na japońskie spotkanko na UW...??

ULOTKA TUTAJ

Byłoby szalenie fajnie spotkać jakieś blade twarze :)

Ps: słyszam, że można spotkać prawdziwego, żywego Japończyka! To dopiero egzotyka, prawda!?

środa, 6 października 2010

Kwiat Irysu.

Kupiłam sobie ostatnio zupkę typu instant marki Ajinomoto Oyakata Noodles o smaku Miso. Była bardzo dobra! I w końcu wiem jak smakuje miso. Przynajmniej mam blade pojęcie. Bo wiadomo, że domowe jedzenie, a instant to niebo a ziemia....

STOP.
Nie o tym chciałam.

Chciałam powiedzieć o ciekawym dodatku, który znalazłam w opakowaniu: jest to mini reprodukcja obrazu pt.: "Kwiat irysu w pięciu ujęciach", którego autorem jest Eizan Kikukawa. Obraz namlowany został w roku 1811.

Na odwrocie znajduje się notka informacyjna treści następującej:

"Odkryj japońską kulturę dzięki kolekcji oryginalnych, tradycyjnych japońskich kart, oferowanych w produktach OYAKATA NOODLES jako limitowana edycja! Ciesz się autentycznym i oryginalnym smakiem zup OYAKATA NOODLES oraz czerp przyjemność odkrywania jak smakuje prawdziwy japoński makaron!"

No.

A teraz notka informacyjna od DeGuni:

Zrobiłam wszystko, żeby znaleźć ten obraz w Internecie. Poruszyłam niebo, ziemię, a nawet japońską wyszukiwarkę google grafika. I nic. Wobec tego musicie się zadowolić marnej jakości zdjęciem robionym przy świetle żarówkowym. Fleszem musiałam celować gdzieś poniżej zdjęcia, bo w przeciwnym razie miałam na zdjęciu tylko jasną plamę.

Tak czy owak proszę docenić mój trud.

wtorek, 14 września 2010

Galileo.



Bynajmniej nie chodzi mi o popularno-naukowy program telewizyjny.
Mam na myśli interesujący i wciągający serial detektywistyczny o tym właśnie tytule: "Galileo".

Jest to zabawna produkcja, która ze względu na paranormalne przypadki, które próbują rozwiązać główni bohaterowie przypomina mi bezsprzecznie "Zettai Kareshi".

Prym wiodą dwie postacie:

Kaoru Utsumi - jest początkującą panią detektyw, w gorącej wodzie kąpana, ale z silnym poczuciem sprawiedliwości, która zostaje przydzielona do sekcji detektywistycznej. Jako, że już pierwsza przydzielona jej sprawa sprawia jej nie lada kłopot postanawia poradzić się pewnego naukowca.
Manabu Yukawa
jest typowym naukowcem w białym kitlu zarzuconym na dobrze skrojony garnitur. Nie interesuje go KTO zabił, tylko wszelkie paranormalne zagadki, którymi zarzuca go Utsumi. Szuka czysto fizycznych, logicznych wyjaśnień i najczęściej okazuje się, że cholera, miał rację.

A więc nici z ufoludków, jak np. "W Archiwum X".

Tak czy owak, gorąco polecam :)

czwartek, 2 września 2010

Szczypta poezji.



Jestem w takim nieco nostalgicznym nastroju ostatnio i prawdopodobnie to skłoniło mnie do czytania poezji.

Japońskiej ma się rozumieć.

Pozwolę sobie zaprezentować kilka ulubionych, które wybitnie przykuły moją uwagę:

Taira no Kanemori
(jest to autor, nie tytuł jak początkowo myślałam - wiersz tytułu nie posiada)

Chociaż mogłam to ukryć,
Widać to wciąż na mej twarzy,
Moja naiwna, sekretna miłość.
A on pyta mnie:
"Czy coś cię trapi?"

Tłumaczenie z języka angielskiego moje. Jeśli komuś się wiersz i/lub tłumaczenie podoba to bardzo proszę, tylko uwzględnijcie tę biedną tłumaczkę. Nie po to kuję angielski, żeby mi tłumaczenia nikczemnicy rozkradali.

Oryginał, zapis łaciński oraz angielskie tłumaczenie wiersza (oras 99 innych wierszy powyższego autora!) znajdziecie TUTAJ.

A teraz kilka haiku. Zaczerpnięte z bloga Nikki.

Mgła o poranku
Nawet uczucia chłodne
Nadchodzi jesień

****

Ludzie są pełni nadziei
I lęku
Że nadzieja to za mało

Przepraszam, że takie smętne, ale jak już mówiłam -  w dosyć ponurym nastroju jestem.

środa, 1 września 2010

Tango po Japońsku....



Czyli Chizuko Kuwamoto oraz jej partner Diego Ortega w wykonaniu mistrzowskiego tango de salon. Kto nie widział, nie słyszał i nic na ten temat nie wie zapraszam do jutiubka, który zdejmie klapki z Waszych zacnych oczek, a ja pozwolę posiłkować swój entuzajzm fragmentem artykułu zaczerpniętym ze strony TVP.info.

"Fascynujące tango w wykonaniu mistrzów


On jest z Argentyny i ma 21 lat, ona pochodzi z Japonii i jest dwa razy starsza od partnera. Zatańczyli tak efektownie, że zostali Mistrzami Świata w Tangu de salon, pokonując kilkuset konkurentów. Jurorzy byli zgodni: ta para pokazała całą kwintesencję stylu.


Chizuko Kuwamoto jeszcze po po ogłoszeniu werdyktu – jaka sama mówiła – z wrażenia odczuwała silny ból żołądka. Diego Ortega nie mógł uwierzyć w wygraną. Zwycięzcy dostali 5 tys. dolarów, dwa bilety na wycieczkę do Madrytu i kontrakt na dwumiesięczne występy w Japonii.


W mistrzostwach świata wystartowało 400 par. Rywalizowali przez tydzień, aby awansować do wielkiego finału. A tam tańczyli najlepsi z najlepszych. Polaków na Mistrzostwach w Argentynie niestety zabrakło. Być może dlatego, że tango w naszym kraju jest jeszcze za młode i tańczy je niewiele osób.


Zdaniem instruktorów tańca, ten styl tańca będzie zyskiwał coraz więcej miłośników. – Do tanga trzeba dojrzeć i oglądając ludzi starszych tańczących widać, że na co innego zwracają uwagę, mniej starają się pokazać samemu, a bardziej skupiają się na drugiej osobie – tłumaczy instruktor Andrzej Bernaś w rozmowie z TVP. [...]"

niedziela, 1 sierpnia 2010

Pobrzdękując na koncercie.



Miyavi jak zwykle daje czadu na swoich koncertach. Akurat dzisiaj dał jeden z nich i juz na YT jest filmik (dobrej jakości!). Polecam. Miyavi słodki, rozbrykany i entuzjastyczny - polecam.


czwartek, 29 lipca 2010

Ryu Murakami "Dzieci ze schowka".

Kilka dni temu miałam okazję zakupić "Dzieci ze schowka" autorstwa Ryu Murakami'ego na wyprzedaży Domu Książki. Trzeba przyznać, że autorzy japońscy lansowani na polskim rynku wydawniczym charakteryzują bardzo odmiennym stylem pisania oraz poruszaną tematyką - japońska mentalność po prostu stosuje inny rodzaj zaskoczenia i szokowania. Ja osobiście sięgam po tego rodzaju literaturę niezwykle sporadycznie, bo żeby ją przełknąć muszę mieć odpowiedni, bardzo specyficzny nastrój, który nachodzi mnie z rzadka.

Więc co mnie tak naprawdę zachęciło do kupna powyższej pozycji? Wystarczyło mi przeczytać pierwszą stronę. Przysięgam. W związku z tym pozwolę sobie zacytować fragment tekstu w nadziei, że być może dzięki temu zachęcę do lektury innych, pozornie niezainteresowanych taką tematyką. Spróbować zawsze warto.

"Kobieta nacisnęła brzuch noworodka i wzięła do ust jego członek. Był cieńszy niż amerykańskie papierosy mentolowe, które zwykle paliła, i miał smak surowej ryby. Chciała sprawdzić, czy dziecko będzie płakać, ale nie drgnęły mu ani rączki, ani nóżki, więc zdjęła cienką folię, która szczelnie oblepiała jego twarz. Dno tekturowego pudła wyłożyła dwoma ręcznikami, położyła na nich noworodka, pudła zakleiła taśmą i obwiązała sznurkiem. Na wierzchu i z boku pudła dużymi literami wypisała zmyślone nazwisko i adres.

Kiedy skończyła makijaż i zaczęła wciągać na siebie sukienkę w groszki, nabrzmiałe sutki znów ją zabolały. Na stojąco rozmasowała piersi prawą ręką. Na dywan skanęła biaława wydzielina, ale kobieta nie wytarła jej, tylko włożyła sandały, wzięła pudło z noworodkiem pod pachę i wyszła z domu. Czekając na taksówkę, myślała o koronkowym obrusie, który powinna niedługo skończyć. Postanowiła, że kiedy będzie gotowy, ustawi na nim doniczkę z geranium. Stała w pełnym słońcu, skwar przyprawiał ją o zawroty głowy. Głos spikera z radia w taksówce oznajmił, że na skutek upału zmarło już sześć osób, przeważnie w podeszłym wieku lub chorych."

 Brzmi surrealistycznie, brutalnie? Czy wzbudza to tobie niechęć, czy twarz mimowolnie wykrzywia ci się nam w grymasie odrazy? Czy masz ochotę odrzucić tę książkę w kąt, bo jest zbyt wstrząsająca, żeby kontynuować czytanie?

Wbrew pozorom tylko początek jest tak bulwersujący. Ale trzeba powiedzieć sobie jasno i otwarcie: TAKIE RZECZY SIĘ DZIEJĄ. Kiedy już zdamy sobie z tego sprawę to możemy czytać dalej.

Najbardziej podoba mi się, że Murakami swoją opowieść popiera obszernym materiałem naukowym - poprzez statystyki,  psychologiczny wpływ porzucenia dzieci oraz stosowaną psychoterapię. Wszystkie problemy z tym związane pokazuje na przykładzie dwóch bohaterów - Hashi i Kiku, którzy kroczą przez życie borykając się z problemami, które mają swój dramatyczny początek w dworcowych skrytkach bagażowych...

niedziela, 25 lipca 2010

Kitty wcale nie taka kitty...

Patrzcie co znalazłam :) Każdy zna Hello Kitty - jako kreskówkę, jako gadgety (zegarki, torebki, kolczyki, buty, ciastka, okulary, wszystko-co-tylko-się-da), a jako marka stoi na równi z Coco Chanel i Gucci.



To jest oryginalna Hello Kitty.
Jak każda "gwiazda" doczekała się swojej parodii. Każda parodia, sama w sobie jest mniej lub bardziej udana, ale ta jest cholernie obcesowa i prawdopodobnie jest to właśnie to co mi się w niej podoba najbardziej: 



Jest to część zdjęcia, które znalazłam na jednym z azjatyckich blogów - pewien facet założył koszulkę z takim nadrukiem.

Dla jasności, jakby się komuś nie chciało grzebać w słownikach:

"tit" oznacza "cycek" [potocznie] a "titty" znaczy hm... "cyckowy". Tak mniej więcej.
Niech was nie zmyli sjp:



Hello Kitty jest słodka, ale wiadomo... Nadmiar słodyczy grozi wymiotami.

Dobranoc dzieci boże.

czwartek, 22 lipca 2010

Buddystą być...



10 buddyjskich wskazań przestrzeganych w Japonii:
  1. Nie zabijaj.
  2. Nie kradnij.
  3. Nie pragnij seksu.
  4. Nie kłam.
  5. Nie pij alkoholu i nie zażywaj narkotyków.
  6. Nie mów o błędach innych.
  7. Nie chwal się.
  8. Nie bądź skąpy.
  9. Nie wpadaj w gniew.
  10. Nie oczerniaj Trzech Klejnotów buddyzmu.
Troszeczkę przypomina nasz katolicki Dekalog, czyż nie?

W ostatnim punkcie zaintrygowały mnie Trzy Klejnoty. Są to:
  • Budda
  • Dharma 
  • Sangha
Budda to nie tylko założyciel buddyzmu (Budda Siakjamuni), ale też sam termin "Budda" oznacza "istotę oświeconą". Co to znaczy? Według Wiki oznacza to kogoś kto "przebudził się ze stanu niewiedzy, wykroczył poza cierpienie ludzkiej egzystencji, posiadł najwyższą mądrość i zerwał z wszelkim przywiązaniem."

Dharma jest jednym z podstawowych terminów buddyjskich. Posiada wiele znaczeń:

    * Prawo powszechne, ostateczna rzeczywistość
    * Doktryna buddyjska, nauki Buddy
    * Prawda
    * Zjawiska
    * Rzeczy, elementy, atomy

Jest to termin bardzo złożony i sami buddyści różnie do tego zagadnienia podchodzili na przestrzeni wieków. Dociekliwych zapraszam do Wikipedii.

Sangha jest nazwą buddyjskich mnichów i termin ten oznacza "zgromadzenie".

poniedziałek, 28 czerwca 2010

Może żarcik?

Krótko i sytuacyjnie:

- Co trenujesz?
- Oyama karate.
- Jajami o matę...?


Ps: Ten dialog naprawdę miał miejsce... ;)
Sayonara.

niedziela, 13 czerwca 2010

Miyavi - Power Breakfast.

Trochę muzycznie.
I szybko.
Miyavi.
Filmiki.

Miyavi w Power Breakfast (Takie chińskie "Dzieńdobry tvn" -_-") - jakość nie najlepsza, bo ktoś nagrywał program siedząc przed telewizorem, ale za to są napisy angielskie.

Miyavi w studiu telewizyjnym - śpiewa, brzdąka i tupie nóżką, do której ma przymocowany tamburynek - to też jest z tego chińskiego programu, ale ktoś to nagrał będąc w studio, więc jakość jest o niebo lepsza :)

Pozdrawiam!

Ach, jak już przy moim ulubionym gitarzyście jesteśmy to jakby ktoś nie znał jeszcze strony polskiego fanklubu Miyaviego to znajdziecie go TUTAJ.

I jeszcze jedna ciekawostka. Jak się wygoogluje "Miyavi" to oficjalna strona tego artysty znajduje się na... 6 miejscu :/ Wikipedia jest na 1, oficjalny myspace na 2.

Już mnie nie ma.
Bo czasu też nie ma.

środa, 9 czerwca 2010

Japonka w Polsce.

Korzystając z chwili przerwy w szalonym życiu studenckim postanowiłam przeklepać tutaj wywiad z Japonką, który znalazłam w majowym numerze jednego z pism uniwersyteckich.

W Polsce czuję się komfortowo.

Anna Sugiyama, 24-letnia studentka z Japonii opowiada Izabeli Kraszewskiej o swojej fascynacji kulturą i polityką Europy Środkowo-Wschodniej oraz nawiązywaniu przyjaźni z Polakami.

Byłam zdzwiona, gdy dowiedziałam się, że masz na imię Anna. Jest ono bardzo popularne w Polsce, ale nie sądziłam, że może być znane w Japonii.
A.S.: Nie tylko ty jesteś zaskoczona. Kiedy poznaję nowych ludzi, szczególnie Europejczyków, to prędzej czy później pada to pytanie. Wtedy tłumaczę, że imię Anna jest popularne również w Japonii, podobnie jak inne imiona żeńskie kończące się na -na, takie jak Nana, Hana albo Sana. Moi rodzice od zawsze interesowali się Europą, dlatego postanowili dać mi "uniwersalne" imię. I to im się udało - imię to jest wygodne, bo w wielu językach brzmi podobnie.

Czym zajmowałaś się przed przyjazdem do Polski?
A.S.: Po ukończeniu liceum studiowałam religioznawstwo i filozofię na Międzynarodowym Chrześcijańskim Uniwersytecie w Tokio, gdzie uzyskałam licencjat. Po studiach przez rok byłam sekretarką. Bardzo lubiłam tę pracę, ale postanowiłam kontynuować naukę i właśnie w tym celu przyjechałam do Polski.

To Twój pierwszy pobyt w Europie?
A.S.: Nie. Podczas studiów licencjackich byłam na rocznej wymianie międzyuczelnianej w Czechach. To był dla mnie bardzo pouczający pobyt, gdyż po raz pierwszy mogłam tak dogłębnie poznać kulturę Europy Środkowo-Wschodniej. Zastanawiam się nawet nad powrotem do tego kraju, ale najpierw muszę skończyć studia.

Skoro jesteśmy już przy studiach, to powiedz dlaczego zdecydowałaś się na nauki polityczne?
A.S.: Gdy miałam 5 lat, dziadek opowiedział mi historię o tym, jak brał udział w wojnie przeciwko Rosjanom i Chińczykom. Ta opowieść na tyle głęboko zakorzeniła się w mojej pamięci, że gdy poszłam do liceum zaczęłam interesować się sytuacją polityczną panującą zarówno w Azjii, jak i w Europie. Odtąd polityka stała się dla mnie bardzo ważna, szczególnie interesuje mnie filozofia polityki. I o tym będę pisała moją magisterkę.

A jak oceniasz studia?
A.S.: Master's Degree Studies in Political Science to program, który od niedawna funkcjonuje na uniwersytecie. Jestem z niego bardzo zadowolona i mam nadzieję, że z roku na rok będzie cieszył się coraz większym powodzeniem wśród studentów.

A co Cię interesuje oprócz polityki?
A.S.: W czasach licealnych pasjonowało mnie malarstwo. Lubiłam malować ludzi. Od niedawna wraz z grupą znajomych występuję w amatorskim teatrze i muszę przyznać, że sprawia mi to ogromną przyjemność.

Jakie były Twoje pierwsze wrażenia, gdy przyjechałaś do polski?
A.S.: Byłam zaskoczona tym, że na polskich ulicach jest tak spokojnie. Do tej pory mieszkałam w Tokio, które jest olbrzymie i przede wszystkim niezwykle zatłoczone. Ludzie żyją tam w nieustannym pośpiechu - presja czasu jest odczuwalna niemal na każdym kroku. W Warszawie znalazłam zdecydowanie więcej wolnych chwil dla siebie. Kolejną miłą niespodzianką była ogromna serdeczność, jaka spotkała mnie ze strony Polaków. W odróżnieniu od Japończyków znacznie chętniej nawiązujecie bliższe znajomości. Za dobry przykład może posłużyć mój ostatni pobyt w Sopocie, gdzie obce osoby podchodziły do mnie na ulicy i chciały zwyczajnie porozmawiać - były ciekawe, co tutaj robię. Dobre relacje z ludźmi sprawiają, że w Polsce czuję się komfortowo.

Próbujesz zainteresować swoich znajomych kulturą japońską?
A.S.: Czasami uczę ich języka japońskiego, często opowiadam o naszych tradycjach. Zdarza się, że wspólnie przygotowujemy potrawy kuchni azjatyckiej. A oni w zamian uczą mnie polskiego.

Myślałaś już o tym, co chcesz robić po studiach?
A.S.: Tak, oczywiście. Chciałabym zostać dyplomatą, ale to jeszcze dalekie plany.

Dodatkowa informacja pod wywiadem:

[Master's Degree Studies in Political Science to program realizowany w Instytucie Nauk Politycznych UW, adresowany do osób z dyplomem licencjata lub magistra. Studia prowadzone są w języku angielskim i obejmują przedmioty z zakresu politologii oraz prawnych, politycznych i gospodarczych aspektów integracji europejskiej. ]

A TUTAJ znajdziecie wersję PDF tego numeru czasopisma, z którego przepisałam powyższy wywiad. Możecie tam zobaczyć chociażby zdjęcie Anny ;) Jakby co, ten wywiad znajduje się na stronie 38.

poniedziałek, 7 czerwca 2010

Księżna Masako.

No jestem jestem. Ale tylko na chwilę wpadłam, żeby zaanonsować, że żyję i męczę się z sesją. Jak tylko napiszę wszystkie egzaminy to przepiszę tutaj taki bardzo fajny artykuł z jednej z uniwersyteckiej gazetek. Jest to wywiad z młodą Japonką, która dzięki wymianie studenckiej studiuje w Europie i jest zafascynowana polityką tego regionu świata.






Póki co, daję smutny, ale interesujący artykuł o cesarzowej Japonii.

Niewolnice cesarskiego tronu

Kobiety należące do japońskiej rodziny cesarskiej są nieszczęśliwe. Problemy psychiczne księżnej Masako nie są tajemnicą, a ostatnio niepokojące symptomy zdradza jej ośmioletnia córeczka.

Dżdżysta pogoda nie ostudziła entuzjazmu, który towarzyszył publicznemu pojawieniu się japońskiej rodziny cesarskiej w ogrodach tokijskiego pałacu Akasaka z okazji dorocznego wiosennego bankietu. Mao Asada, srebrna medalistka igrzysk olimpijskich w łyżwiarstwie figurowym, była tak oszołomiona, gdy przemówił do niej cesarz Akihito, że zdołała tylko kilkakrotnie powtórzyć słowa "tak" i "dziękuję bardzo".
"Wiódł wrażliwy delikatnego"

Była to typowa reakcja, która ukazuje skalę magnetycznego oddziaływania cesarza i cesarzowej na japońskich obywateli.

Na uroczystościach zabrakło jak zwykle żony następcy tronu, księżnej Masako, która cierpi na zaburzenie stresowe, objawiające się uczuciem niepokoju i zdenerwowania, i która tylko okazjonalnie zjawia się na oficjalnych przyjęciach. Tego jednak dnia księżna była zajęta inną sprawą, która pogłębia jeszcze jej osobiste problemy - towarzyszyła podczas zajęć szkolnych swojej ośmioletniej córeczce, wspierając małą księżniczkę w jej osobistej walce z absencją na lekcjach.

Księżniczka Aiko, która uczęszcza obecnie do trzeciej klasy w elitarnej prywatnej placówce, od lat związanej z rodziną cesarską, zaczęła unikać zajęć na początku marca, wystraszona przez ordynarne zachowanie kilku kolegów - informują pałacowe źródła.

Od tego czasu księżna Masako codziennie odprowadza swoją córeczkę do szkoły, by po zaledwie kilku godzinach wrócić z nią do domu. Tę niepokojącą sytuację można by streścić słowami "wiódł wrażliwy delikatnego".

Rodzina bez władzy

Jako kobieta w podobnym wieku odczuwam współczucie i empatię w stosunku do 46-letniej żony następcy tronu. Ta absolwentka Uniwersytetu Harvarda, która z powodzeniem realizowała karierę w dyplomacji, utraciła swoją niezależność, gdy w 1993 roku poślubiła księcia Naruhito.

Kolejne lata upłynęły jej na staraniach, by dać dynastii męskiego potomka. Po ośmiu latach małżeństwa urodziła jednak córkę, księżniczkę Aiko, która jako dziewczynka nie może odziedziczyć tronu.

Przez cały ten czas księżna Masako była obiektem swoistej publicznej lustracji, prowadzonej pod kątem spełniania przez nią standardów zniewolonej tradycją japońskiej rodziny cesarskiej. Jej członkowie nie posiadają żadnej realnej władzy politycznej - uchwalona po drugiej wojnie światowej konstytucja pozbawiła cesarza kontrowersyjnej funkcji wojennego przywódcy.

Dzisiaj obowiązki rodziny cesarskiej ograniczają się do uczestnictwa w oficjalnych ceremoniach, które przypadają niemal codziennie, i w religijnych obrzędach poza pałacem.

Księżna wraca do zdrowia?

W tych dniach Japończycy coraz częściej zastanawiają się, czy - gdy nadejdzie czas - książę Naruhito będzie w stanie wypełniać obowiązki władcy przy ustawicznej nieobecności swojej małżonki, mimo iż są one wyłącznie ceremonialnej natury.

Ciężko jest uzyskać szczegółowe informacje na temat tego, co dzieje się za fosą, która otacza położone w centrum Tokio tereny cesarskiego pałacu. Pałacowi urzędnicy ograniczają swoje cotygodniowe briefingi do wystąpień przed grupką dziennikarzy wyselekcjonowanych spośród pracowników głównych mediów, które w zamian respektują cesarskie życzenia w kwestii tego, o czym nie należy pisać. Po oficjalnej informacji o problemach księżniczki Aiko, prasa została poproszona o wstrzymanie się od monitorowania tej sprawy.

Pałacowi lekarze podali w lutym do wiadomości publicznej najnowsze informacje na temat stanu zdrowia księżnej Masako, informując, że od ponad pięciu lat leczą ją z choroby zdiagnozowanej jako "syndrom niemożności dostosowania się z odczynem lękowo-depresyjnym". Zespół medyczny podkreślił, że księżna wraca do zdrowia, ale jej rzadkie wystąpienia skłaniają opinię publiczną do odmiennych wniosków.

Może porywać tłumy

Jeśli obywatele nie będą informowani o przebiegu i postępach w leczeniu Masako częściej i bardziej szczegółowo, zainteresowanie księżną i współczucie dla niej może całkowicie zniknąć.

Byłoby to naganne, ponieważ Masako ma wyjątkowy potencjał, by stać się źródłem pociechy i wsparcia dla Japończyków, a w szczególności kobiet. Jej własne doświadczenia mogą zwrócić uwagę na problemy, z którymi borykają się współczesne Japonki.

Załamanie kariery zawodowej, niepłodność i szkolne problemy dzieci są codziennością dla wielu kobiet i matek w Kraju Kwitnącej Wiśni. A dopiero od niedawna zaczyna otwarcie mówić się o zaburzeniach natury psychologicznej, przez długi czas naznaczonych społecznym stygmatem.

Księżna posiada również charyzmę, która może porywać tłumy. Pamiętam, jak bardzo podekscytowane były moje rozmówczynie, które spotkałam na trasie przejazdu jej ślubnego powozu - oczarowane promiennym uśmiechem panny młodej i jej śliczną buzią.

Znużenie cesarzowej

Nieczęste publiczne wystąpienia Masako są szczere i poruszające. "Owładnęło mną uczucie ogromnej wdzięczności, że przyszła na ten świat" - powiedziała po narodzinach księżniczki Aiko.

Z powodu stresu spowodowanego nieustannym życiem w świetle reflektorów, księżna Masako nie wypowiadała się publicznie od 2002 roku, kiedy to wzięła udział w konferencji prasowej. Miejmy jednak nadzieję, że w przyszłości częściej będzie nam dane słuchać jej płynących z głębi serca słów. Do tego czasu 75-letnia obecnie cesarzowa Michiko będzie czynić honory domu jako cesarska małżonka.

Pewnego ranka pod koniec zeszłego miesiąca na głównej ulicy, przy której stoi mój dom, zamarł ruch uliczny. Przy pasach dla pieszych zebrały się małe grupki przechodniów, którym czerwone światła zabraniały przejścia. Przez miasto przejeżdżała cesarzowa Michiko. Gdy kawalkada pojazdów posuwała się naprzód, cesarzowa wprawiła w zachwyt patrzących, obdarzając ich życzliwym spojrzeniem znad całkowicie opuszczonej szyby czarnego sedana. Cesarska małżonka skłaniała głowę i uśmiechała się do przechodniów, piękna i elegancka. Ale delikatne bruzdy na jej twarzy zdradzały znużenie życiem.

Autorka: Kumiko Makihara
Tłum. Katarzyna Kasińska

"New York Times" / "International Herald Tribune"
Artykuł znaleziony na interia.pl
Zdjęcie pochodzi z: Japonia.org.pl
Smutne, prawda? :(

czwartek, 6 maja 2010

Polka w Japonii.

Mam tutaj na myśli konkretnie Annę Marię Jopek, której jestem ogromną fanką od kilku lat.



 Wiecie, może AMJ nie zdobywa nagród publiczności, nie pojawia się na okładkach prasy brukowej, nie daje debilnych sesji zdjęciowych gdzie wygląda "nienaturalnie" młodo, nie udziela banalnych wywiadów, nie pozwala wejść z butami w swoje własne życie prywatne mediom i fanom (!), ale jednak WOLĘ, żeby nasz kraj reprezentowała ona niż np. Doda czy Edyta Górniak...

Pomijając moje osobiste muzyczno/estetyczne preferencje chciałabym przejść do pewnych faktów, które znalazłam na stronie internetowej artystki.



Czyli jak widać koncerty w Tokio b.r. są już za nami, jednak nie mogę znaleźć żadnego wideo z tych koncertów :/

Na pocieszenie dam może filmik z trasy z zeszłego roku:

Anna Maria Jopek w Tokio 14 maja 2009




Chciałabym też wspomnieć słówko o owym "MAKOTO OZONE", z którym Anna wystąpiła w tym roku.

Ozone Makoto urodził się 25 marca 1961 roku w Kobe.
Jest to japoński pianista jazzowy.
Ozone współpracował z wokalistą Kimiko Itoh w duecie, co zaowocowało albumem "Kimiko", który wygrał Swing Journal Jazz w 2000 roku.

W listopadzie Ozone nagrał album pt.: "ROAD TO CHOPIN", a podczas produkcji współpracę nawiązał między innymi z Anną Marią Jopek.

Cieszę się, że kariera Anny się rozwija i jest doceniana za granicą, nie tylko przez fanów, ale tez przez innych zagranicznych artystów. :)

wtorek, 4 maja 2010

DŁUUUGI weekend.

No i po majówce!

Tak sobie przytuptałam do poczciwej Cioci Wikipedii, chcąc sprawdzić czy w Japonii nie ma przypadkiem jakichś fajnych świąt w nowo rozpoczętym maju.

I się okazało, że ich długi weekend majowy jest dłuższy niż nasz!

Więc tak:
1.V. i 2.V. - to jest normalna sobota i niedziela (wolne...)
3.V. - Dzień Konstytucji (wolne)
4.V. - Dzień Wolny Od Pracy
5.V. - Dzień Dziecka (świętują tylko chłopcy, dzień dziewczynek jest obchodzony 3.III.)

No i właśnie trudno jest mi ustalić czy 5 maja jest wolny od pracy czy to takie święto jak u nas... Wikipedia przytacza to święto jako jedno ze świąt państwowych, więc może być wolne.

Tak czy owak japoński długi weekend w tym roku wynosił 4 lub 5 dni, a u nas w Polsce oficjalnie wolnych było tylko 3 dni.

Tak sobie marudzę tylko ;)
Po prostu nie chce mi się wracać do rzeczywistości po fajnej majówce, ot co!

wtorek, 27 kwietnia 2010

Ach...! Geisza...!



No tak.
To niesamowite, że na łamach tego bloga ani razu nie wspomniałam o postaci geiszy, tak bardzo charakterystycznej dla Japonii.
Wczoraj siedziałam wieczorem w necie i naszła mnie nagła ochota posłuchania ścieżki dźwiękowej do jednej z moich ulubionych produkcji filmowych "Wyznania Geiszy".

Jakby ktoś chciał się wczuć w klimat mojego wczorajszego wieczora, zapraszam do przesłuchania piosenki:





Po obejrzeniu niewątpliwego arcydzieła, jakim jest ten film zapragnęłam również przeczytać książkę o tym samym tytule autorstwa Arthura Goldena. Nie zawiodłam się! Film zachwycił mnie wizualnie, połechtał przyjemnie ucho, natomiast książka wzbogaciła moją wiedzę na temat tajemniczego życia gejsz i zawierała masę ciekawostek, które z racji swojej wysokiej liczebności nie zostały zwarte w filmie.

Ale, gdyby jednak ktoś jeszcze nie oglądał "Wyznań..." to zapraszam na YT:





Film jest po angielsku z polskimi napisami :D:D:D:D

... A wracając do błogiego wieczoru, soundtrack do filmu w jakiś magiczny sposób skłonił mnie do wygrzebania szczypty informacji o gejszach.

Po pierwsze: WIKIPEDIA

"Gejsza  – termin, który powstał w epoce Tokugawa. Składa się on z wyrazu gei (sztuka) i sha (człowiek). Tak więc chodzi tu o kogoś uprawiającego tradycyjne japońskie sztuki, innymi słowy - artystę. W Kioto używa się terminu geiko co oznacza "kobietę zajmującą się sztuką". Gejsze są mistrzyniami w sztuce konwersacji, tańca, śpiewu i gry na tradycyjnych instrumentach japońskich (np. na shamisenie  - trzystrunowym instrumencie szarpanym). Zajmują się też kaligrafią, ikebaną  i innymi sztukami japońskimi. Zanim kobieta zostanie gejszą musi przejść sześcioletni okres bycia maiko.

Tradycja gejszy wywodzi się od taikomochi lub hōkan (odpowiedniki występujących w szlacheckiej Polsce błaznów). Początkowo gejszami zostawali tylko mężczyźni, dopiero w późniejszych czasach dołączały do tego zawodu kobiety, dla odróżnienia zwane onna geisha czyli "kobieta gejsza". Obecnie gejszami zostają wyłącznie kobiety, ale tradycja taikomochi nadal trwa.

Gejsze nie były i nie są prostytutkami. Prostytutki stanowiły osobną grupę zawodową — yūjō. Błędny wizerunek gejszy jako prostytutki na zachodzie wziął się od tego, że po drugiej wojnie światowej Amerykanie okupujący Japonię korzystali z usług prostytutek (yūjō), które często podawały się za gejsze.
Młoda geiko zapalająca cygaro klientowi

Gejsze zamieszkują w domach zwanych okiya (w Tokio geishaya), a chadzają na przyjęcia głównie do tradycyjnych herbaciarni ochaya. Gejsze są ekspertkami w zakresie cha-no yu (ceremonii herbacianej). Początkowo ubierały się bardzo skromnie, choć ze smakiem i chlubiły się sugao czyli twarzą bez makijażu. W opinii Japończyków uchodziły za ideał bijin (pięknej kobiety). Gejsze odgrywały znaczącą rolę w gospodarce i polityce Japonii. W epoce Meiji mówiono, że ambitny urzędnik powinien mieć dwa cele w życiu: wziąć za żonę gejszę i zostać ministrem. Jednak nawet gejsze nie będące żonami urzędników posiadały ogromne wpływy. Przykładem były np. O-koi-san (oficjalna metresa księcia Katsury Taro) czy Momokichi (kochanka księcia Iwakury).

Pod koniec XX wieku popularność gejsz spadła. Teraz zaczynają się nimi interesować bogaci klienci zagraniczni, ale ich przyszłość nie jest pewna. Odegrały znaczącą role w kształtowaniu się kultury japońskiej."

Po drugie: kolejny film o gejszy


Tym razem jest to film dokumentalny pokazujący bolesną drogę 15 - letniej dziewczyny pragnącej zostać geiszą. Tytuł brzmi "Becoming a Geisha", ale jest on trochę przekłamany, bo pokazuje on tylko część drogi, kończy się kiedy główna bohaterka zdaje egzamin na maiko. Został on zrealizowany stosunkowo niedawno, bo w 2005 roku, a jego produkcją zajęło się BBC.

Bardzo przyjemnie popatrzeć na prawdziwe gejsze, polecam film:

LINK

(tylko angielski)

Po trzecie: linki - obrazki

Nauczyłam się zrobić link w formie obrazka.
Okazało się to takie proste, że po prostu nie przyszło mi do głowy.
Jestem z lekka w szoku.
Onet jest dla komputerowych ignorantów, co ja tu robię...??

sobota, 17 kwietnia 2010

Pop Girls!

Nie wiem czemu, ale znowu mam ochotę wspomnieć o Kodzie Kumi oraz Hamasaki Ayu.



Otóż Koda, podobnie jak jej koleżanka po fachu Ayumi , rozpoczęła niedawno trasę koncertową. Tym razem na motyw przewodni wybrała sobie historię wymyślonych przez siebie linii lotniczych Air Koda. Trasa zowie się Universe Tour, a poniżej setlista:

01. Step Into My World
02. UNIVERSE
03. BUT
04. Lick me
05. SUPERSTAR
06. 恋のつぼみ (Black Cherry)
07. Stay
08. Got To Be Real
09. キューティーハニー (Cutie Honney)
10. ECSTASY -remix- (słowo daję, że nie wiem o który remix chodzi...)
11. Physical thing
12. No Way
13. 愛のうた (Ai No Uta)
14. Anytime
15. You’re So Beautiful
16. Can We Go Back (Ha! znalazłam filmik z polskimi napisami!)
17. FREAKY
18. Work It Out!
19. 走れ!
20. With your smile
ENCORE
21. Medley (Lady Go! ~ stay with me ~ Butterfly ~ LAST ANGEL ~ TABOO ~ girls)
22. Good☆day
-MC-
23. Comes Up
24. walk

No! Udało mi się znaleźć prawie wszystkie piosenki na YT :)



A teraz Ayumi. Otóż, nasza kochana pop gwiazda wydała 11 album studyjny "Rock 'n' Roll Circus" i miało to miejsce 14 kwietnia. W Taiwianie i w Hong Kongu miało to miejsce wczoraj (16.IV), a w Południowej Korei krążek będzie do kupienia od 26.IV.

My, marni Europejczycy możemy sobie pomarzyć, póki co -__-& Ale, ale, zawsze ratuje nas Allergo:

Rock 'n' Roll Circus jest do kupienia w cenie 159 złotych ;)

O trasie koncertowej można poczytać w Wikipedii TUTAJ (angielski).

Jej rokendrolowy blog możecie sobie poczytać na jej oficjalnej stronie o tutaj dokładnie. Dla użytkowników Mozillii polecam zainstalować sobie Google Toolbar, dzięki któremu bez problemu przetłumaczycie każdy tekst w internecie z dowolnego języka na wybrany przez was język.

Zachęcam także do odwiedzenia Oficjalnego Kanału Youtube Hamasaki Ayumi, gdzie np. możecie obejrzeć singiel "Microphone" - który mnie osobiście BARDZO przypadł do gustu! Okazało się, że Ayu ma pazura! :)

czwartek, 15 kwietnia 2010

Sezon działkowy najwyższy czas zacząć...!

Co prawda jest trochę zimno (13 stopni!?), ale tak czy owak warto się przygotować, bo już ponoć od przyszłego tygodnia ma być cieplej. Już się nie mogę doczekać jak moi staruszkowie będą znikali na całe weekendy... Wiosno, szybciej!

Ale nie o tym chciałam.

W związku z sezonem działkowym przypomniały mi się słynne japońskie "ogródki", a sprawdziwszy archiwum przekonałam się, że żadnej nawet najmniejszej wzmianki na ten temat nie ma na moim blogu. W związku z tym poważnym zaniedbaniem postanowiłam to nadrobić teraz.

nihon teien

(czyli "ogród japoński")

Jest to ogród  w tradycyjnym japońskim stylu, który możemy spotykać przy domach prywatnych, w parkach, przy świątyniach buddyjskich i shintō  oraz w pobliżu zabytków (np. zamków).

Ogród japoński ma naśladować przyrodę, nie starając się jej podbić ani zniszczyć. Należy go tak pielęgnować, aby jak najstaranniej ukryć działania człowieka. Ideałem dla japońskich ogrodników jest odpoczynek wśród dzikiej przyrody. Jeden z tekstów dotyczących urządzania ogrodów japońskich (XI w.) mówi:


"ucz się od natury, lecz jej nie kopiuj."

Istnieje kilka rodzajów ogrodów japońskich, ale wszystkie cechują się:

    * harmonią
    * prostotą
    * asymetrią
    * elegancją

Dwa podstawowe style ogrodów to:

   1. TSUKIYAMA z małymi pagórkami, kamieniami symbolizującymi góry, stawami naśladującymi morza i jeziora. Nazwa "tsukiyama" w przybliżonym tłumaczeniu oznacza "wzgórze wykorzystane dla celów kulturalnych". Autorami takich ogrodów byli najpierw amatorzy, potem (w epoce Muromachi) ich rolę przejęli mnisi buddyjscy.
   2. HARANIWA  – styl suchego ogrodu ze żwirem przedstawiającym wodę, głazami wyobrażającymi wyspy i grabionym piaskiem imitującym uderzające w nie fale. Niezbędnym elementem w klasycznym ogrodzie japońskim to woda – wnosi do ogrodu życie, ruch. Czasem bywa zastąpiona nieregularną plamą jasnego żwiru. Konieczny jest także kamień – symbolizuje niezmienność i trwałość przyrody. Głazy użyte do dekoracji ogrodu powinny mieć naturalną formę, taki sam kolor i fakturę. W roślinności dominuje kolor zielony. Kwiaty zastosowane są tylko jako pojedynczy akcent. Najczęściej używane rośliny to: azalie japońskie, klony palmowe, magnolie i wiśnie oraz peonie. W japońskim ogrodzie znajdziemy także kamienne latarnie i ścieżki ułożone z pojedynczych płaskich kamieni. Nazwa "haraniwai" oznacza "płaski ogród"; na jego powstanie miały wpływ idee zen. Projektowany był na płaskim terenie. Z początku dość duży, potem stopniowo jego rozmiary były zmniejszane. Główną jego cechą jest dominacja cywilizacji nad naturą – niemal brak roślinności i wody, ich miejsce zastępuje żwir i piasek.



Powyższe zdjęcie przedstawia ogród wokół Ginkaku (Srebrny Pawilon) w Kioto, przykład ogrodu tsukiyama.



To z kolei jest Złoty Pawilon, także tsukiyama.



To kolorowe zdjęcie przedstawia Tenryûji powstały w 1340 roku w Kioto.



Powyższe zdjątko to ostatni przedstawiciel tsukiyamy, jest to Saihôji powstały w 1341 roku także w Kioto.

Następnie chciałabym pokazać dwóch przedstawicieli ogrodów typu haraniwa:



Podoba się wam ogród w Ryôanji (koło świątyni zen)? Ma wymiary 23 x 9 m i został założony ok. 1499 roku w Kioto.

Jak dla mnie zbyt minimalistyczny ;)



A to jest ogród Daisen'in przy klasztorze Daitokuji w Kioto.


CO CIEKAWE...

...Ogrody japońskie istnieją także w Polsce! Jest ich dokładnie 4:

    * Ogród Japoński we Wrocławiu,
    * prywatny (dostępny do zwiedzania) ogród japoński w Jarkowie koło Kudowy Zdroju,
    * ogród japoński jest też częścią Łódzkiego Ogrodu Botanicznego,
    * ogród japoński IBUKI w Janowicach koło Bielsko-Białej.

Kurczę, żadnego przy Warszawie...

A piosenka na dziś to "Cherry Blossom Girl" Air jako, że Japończycy właśnie obchodzą Hanami.

wtorek, 6 kwietnia 2010

Urodziny pana Buddy :)



Więc tak. Jest to sprawa nieco skomplikowana.
W całej wschodniej Azji, z wyjątkiem Japonii urodziny tego wielkiego pana są obchodzone ósmego dnia czwartego miesiąca zgodnie z chińskim kalendarzem księżycowym. Brzmi skomplikowanie, czyż nie? Wygląda to tak, że w naszym gregoriańskim kalendarzu jest to święto ruchome:

    * 2003: Maj 8
    * 2004: Maj 26
    * 2005: Maj 15
    * 2006: Maj 5
    * 2007: Maj 24
    * 2008: Maj 12
    * 2009: Maj 2
    * 2010: Maj 21
    * 2011: Maj 10
    * 2012: Maj 28
    * 2013: Maj 17
    * 2014: Maj 6
    * 2015: Maj 25

Ale co mnie Chiny obchodzą.
Przejdźmy do Japonii.

Jak wiadomo Japonia większość świąt sobie przejęła i tak samo było i tym razem. Japonia ma kalendarz gregoriański wobec czego musiała się jakoś umówić na jedną konkretną datę i jest to 8 kwietnia lub 8 maja - to zależy od indywidualnej decyzji świątyń w różnych regionach kraju. Niestety nie jest to dzień wolny od pracy, tak jak w innych azjatyckich krajach, ale wszystkie świątynie obchodzą urodziny Buddy organizując tego dnia festiwale zwane:

  • Kanbutsu-e
  • Goutan-e
  • Busshou-e
  • Yokubutsu-e
  • Hana-eshiki
  • Hanamatsuri
Ta ostatnia nazwa wydaje mi się najpopularniejsza i oznacza "Festiwal Kwiatów".
Znalazłam bardzo przyjemny filmik o japońskiej kulturze traktujący właśnie o święcie Hanamatsuri.



A także paradę buddyjskich kapłanów.



Bardzo wiosenne i radosne święto, prawda? :)

sobota, 3 kwietnia 2010

Legenda o powstaniu Japonii.



Według legendy państwo japońskie stworzyła para Demiurgów - Izanagi i Izanami. Oni to stojąc na niebiańskim moście popatrzyli na ziemię, po czym zanurzyli w wodach oceanu włócznię. Po uniesieniu włóczni do góry krople wody spadły z jej ostrza, stwardniały i zamieniły się w wyspy - nazwane Yamato. Następnie boska para zstąpiła na Ziemię, gdzie bogini urodziła boginię słońca Amaterasu mającą władać Krainą Wysp - Japonią.

Bogini Amaterasu, czyli "Wielki i Święty Duch Świecący na Niebie", postanowiła zaprowadzić porządek i ogłosiła, że jej potomek zostanie władcą 'Kraju Leżącego Pośród Rozległych Uprawnych Pól'. Odprawiając wnuka "Skrzącego się Jak Klejnot Przymiotami Godnymi Syna Słońca" (po jap. Ninigi) Amaterasu powiedziała: "Powierzamy Ci władzę nad owym Krajem Świeżych Kłosów Ryżowych Leżącym Pośród Rozległych Uprawnych Pól. Powinieneś więc zgodnie z tym poleceniem zstąpić z nieba na ziemię!"
Jak przystało na boskiego wnuka wyprawa na ziemię była bardzo uroczysta. Bogini Słońca wyposażyła przyszłego, ziemskiego władcę w insygnia władzy, czyli krzywe klejnoty (krzywulce), zwierciadło ze spiżu, którym niegdyś obrażoną Amaterasu wywabiono z niebiańskiej jaskini oraz Miecz-Trawosiecz. Żegnając go powiedziała: "Czcijcie to zwierciadło ze spiżu tak samo jak mojego świętego ducha i jak oddajecie cześć mej własnej osobie"

"Skrzący się Jak Klejnot" porzucił niniejszym święte siedlisko w niebie, a w jego niebiańskiej świcie znajdowali się naczelnicy pięciu wydzielonych służb mających w jego imieniu zarządzać sprawami na ziemi. Po przybyciu na ziemię "Skrzący się Jak Klejnot" rzekł do swoich towarzyszy podróży: "Tutaj przed nami rozciąga się pusta ziemia, poszukamy więc przylądka Kasasa i udamy się tam; to kraj, gdzie już od rana słońce bez przeszkód świeci, to kraj, gdzie i wieczorem słońce rozsiewa blaski. Tam przeto upatruję najlepsze dla nas miejsce." Toteż tak jak powiedział, postawili tam potężne kolumny dworu, wpuszczając je głęboko w twardą opokę, i podnieśli kozły na płatwie kalenicy wysoko w Przestwór Wysokich Niebios.

W tym dworze "Skrzący się jak Klejnot" zamieszkał i miał kilkoro dzieci.
Jednak najważniejszą rolę w historii Japonii odegrał dopiero jego prawnuk, Boski "Młodzian Którego Urzekło Yamato" po japońsku Kamuyamatoiwarehiko.

środa, 31 marca 2010

Koda Kumi - Butterfly.



Lubię tę piosenkarkę, ściągnęłam z netu kilka jej albumów, moim ulubionym wciąż jest "Black Cherry".

Jak donosi JaME:

"Nagradzany singiel Kody Kumi.
W 2006 roku Koda Kumi zgarnęła nagrodę MTV za najlepszy klip do tego utworu i nietrudno zrozumieć, dlaczego tak się stało. Butterfly jest przyciągającą, wpadającą w ucho piosenką, w której połączono chwytliwy blues, odegrany równie dobrze, co w Cutey Honey, z nowocześniejszym stylem r'n'b. Głos Kody Kumi nie należy do najmocniejszych pośród wykonawców jpopu, ale pasuje do granej przez nią muzyki. Jej zachrypnięta barwa idealnie nadaje się do seksownego jazzowego brzmienia tego utworu. Melodia łączy w sobie wykreowany przez syntezatory dźwięk instrumentów dętych z szybkim latynoskim bębnieniem, a przyjemne przejście podwójnego basu i elektrycznej gitary podkreśla jazzowe dźwięki, na których ten utwór bazuje.

Z jednej strony Your Sunshine jest typową piosenką r'n'b, lecz z drugiej strony wokalistka brzmi jakby miała 10 lat! Instrumentalne dźwięki z syntezatorów i rytm mają wyraźną atmosferę lat 90-tych, a Koda Kumi radzi sobie ze śpiewem dobrze; niestety po początkowej fali nostalgii utwór całkiem szybko popada w niepamięć. Your Sunshine jest typową popową piosenką o średnim tempie, a po utworze typu Butterfly nie zachwyca niczym szczególnym. Mimo to, jest to rodzaj utworu, który zaczyna się śpiewać nie zdając sobie z tego sprawy.

Butterfly obowiązkowo zamyka ballada. Taisetsu na kimi e (już sam tytuł utworu, „Dla kogoś ważnego”, sugeruje czym on będzie) nie wyróżnia się niczym specjalnym: jest delikatną i przyjemną balladą r'n'b. Wokal Kumi, choć często ostry, wypada całkiem dobrze w piosence wymagającej delikatności brzmienia, lecz nigdy nie unosi się ponad tą całkiem nijaką balladę. Problem tkwi w tym, że, pomimo udanego śpiewu Kody Kumi, piosence brakuje duszy. Melodia łączy typowe gitary i aranżacje smyczkowe tworząc atmosferę nadziei, która wypada raczej przeciętnie. Sprawia wrażenie utworu przewodniego do serialu i, choć "Sanctuary" serialem nie jest, jak można się było spodziewać, utwór został wykorzystany właśnie w tej produkcji NTV. I to właśnie najlepiej podsumowuje Taisetsu na kimi e: typowa ballada do serialu i jako taka jakoś szczególnie nie inspiruje.

Singiel zawiera także wersje instrumentalne/karaoke wszystkich trzech utworów, w razie gdyby śpiewanie Butterfly trochę wam się przejadło.

Butterfly zawodzi dwoma nijakimi stronami b; gdyby nie to, singiel byłby świetny. Mimo wszystko, całość nie wypada aż tak źle. Strony b są nieszkodliwe, a Your Sunshine potrafi nawet słuchacza wciągnąć; ale to Butterfly jest tu gwiazdą wieczoru, jedną z najbardziej pamiętnych piosenek Kody Kumi i zasłużony zwycięzca."





A w ramach gratisu piosenka żeńskiego zespołu z Południowej Korei KARA pt.: "Lupin", której namiętnie słucham.

wtorek, 30 marca 2010

Harumika.



Cofnijmy się w czasie do okresu kiedy bawiliśmy się lalkami, ubierałyśmy je, czesałyśmy (ewentualnie obcinałyśmy kudły i wyrywałyśmy łby), bawiłyśmy się w dom/salon fryzjerski/własną działalność gospodarczą pod tytułem "sklep" i wiele wiele innych.

Nigdy nie lubiłam lalek. Wolałam pluszaki. Od zawsze byłam dziwna. No cóż.

"Co z ciebie wyrośnie,
martwię się już od tygodnia..."


Taaaak, a wracając do meritum...

Meritum dzisiejszego posta jest "HARUMIKA".

Notka informacyjno-przybliżająca owy termin zaczerpnięta ze strony Star Doll:

"Harumika jest to zabawa z Japonii. Polega ona na projektowaniu ubranek na maleńkim manekinie. Aby coś takiego wykonać kupuje się zestaw z manekinem, materiałem i różnymi dodatkami (paski,nakejki itp.). Im więcej macie materiału tym więcej strojów i dodatków możecie wykonać :D . Więcej informacji znajdziecie na stronie harumika.com"

WWW.HARUMIKA.COM

Bez urazy, ale to nie dla mnie! Aczkolwiek zabawa ta jest godna  odnotowania, bo trend harumiki rozprzestrzenił się na Azję oraz Amerykę.

niedziela, 28 marca 2010

Japonia w pigułce...

Oj tak wiem, brzmi trochę banalnie, ale jak obejrzycie TEN filmik (znowu angielski, sorry!) to zobaczycie, że Japonia to naprawdę "dziwny kraj" :):):)

piątek, 26 marca 2010

Kolejna czarodziejka! ;)



Nie wiem czemu, ale strasznie lubię czytać blogi sławnych osób, choćby i nawet te ich blogi były nieraz nudne i prawdę powiedziawszy mało inspirujące, ale jednak...

Japońskie blogi czytać też uwielbiam, ale jak wiadomo z angielskim u Japończyków nie jest najlepiej więc najczęściej piszą w swoim rodzimym języku. Ale kiedy pisze jakaś sławna osoba, np. piosenkarka czy aktorka to zawsze znajdzie się jakiś fan/zespół fanów, którzy w ramach swojej fanowskiej adoracji tłumaczą wypociny idolki/idola na język angielski (jako że jest jęzkiem międzynarodowy), żeby ich ulubiona postać miała szansę przekonać do siebie większą rzeszę ludzi.

Wspominałam już o blogu Keki Kitagawy (PGSM) i jej angielskim tłumaczeniu.
Tak się składa, że bardzo lubię także Ayakę Komatsu, której jednak nie wiedzie się tak dobrze w aktorstwie jak jej koleżance. Ma bardzo fajną stronę internetową, gdzie możemy czytać jej dziennik. "Czytać" - znaczy patrzeć na zdjęcia, które tam zamieszcza, bo przecież japońskiego nie znam... I tu niespodzianka! Udało mi się znaleźć jej blog przetłumaczony na język angielski! Ayaka502 Fansite jest bardzo młodą stroną, bo działa dopiero od lutego bieżącego roku, jednak w zakładce "Diary" znajdziemy kompletne tłumaczenie bloga Ayaki.

wtorek, 23 marca 2010

Wujek Google i jego sugestie...

Jak wszyscy wiemy Internet to bezdenna kopalnia wiedzy, wobec czego nigdy nie jestem zniechęcona wpisując coraz to nowe hasła w wyszukiwarce i szukając coraz to nowych odkryć.

Odkrycie numero uno:

"Jaka jest japońska moda?"


Czyli artykuł naszej rodzimej projektantki mody, która na swojej stronie wypowiedziała się odnośnie mody japońskiej. Zacytuję fragment...

"Jaka jest?


Kiczowata, tandetna, przesadzona, niezrozumiała, zbyt czarna, czy zbyt różowa? Kto ją tworzy? Kto kreuje? Kto lub co ma decydujący na nią wpływ? Na japońską modę… Na pewno Was zaskoczę.


Podzieliłam japoński design na 3 grupy. Podział jest zupełnie subiektywny. W ten sposób pokażę 3 zjawiska występujące w modzie japońskiej.

   1. Japońska moda w Europie
   2. Japońska moda w Tokio
   3. Japońska moda uliczna

Japońska moda w Europie

Ostatnio, przeglądając zasoby internetu, natknęłam się na ciekawą ocenę, iż świat mody dzieli się na europejski i japoński. Zupełnie się z tym nie zgadzam. Może autorowi wpisu chodziło o to, iż najsilniejsze wpływy na modę światową wywiera Europa i Japonia? No właśnie… Japonia. Na moim blogu pojawił się już projektant, który urodził się w Japonii. Jest to Issey Miyake. Ale to nie wszyscy. Do czołówki japońskich projektantów można zaliczyć również:


Kawakubo Rei, Mori Hanse, Takada Kenzo, Yamamoto Yohji. I jeszcze ktoś bardzo ciekawy, ale o tym później:)


Nazwiska światowe, znane. Wielcy wśród żywych. Pojawili się na światowej scenie w latach 70. i 80. To był czas, kiedy młodzi, niezależni i żądni sukcesu projektanci z Japoni pokazywali swoje stroje na francuskiej arenie próżności. Trafili w dziesiątkę. Paryż był zmęczony wielkim krawiectwem. Paryż i świat poszukiwał nowych rozwiązań. Co mogli zaoferować japońscy projektanci Europie? Pytanie, może i tendencyjne, bo odpowiedź jest prosta – egzotykę:). Bo wyobraźmy sobie tamte lata. Na scenie króluje Chanel z cudnie zrobionymi żakiecikami dla przykładnych panien. “Mała czarna” robi karierę. Wszystko ma swój europejski ład. Aż nagle wkraczają ONI ze swoim widzeniem mody. “Widzenie” to nie zawsze zrozumiałe. Nie wszędzie zaakceptowane, a jednak zostają. O to oni i ich japońska moda w Europie w latach współczesnych.


Przedstawiam Wam projektantkę, której styl określa się jako “anty-fasion”. Comme Des Garcons dom mody założony przez Rei Kawakubo. Moda pokazywana w Europie, ale jak najbardziej japońska, jak najbardziej konceptualna, jak najbardziej nieprzewidywalna i jak najbadziej zasługująca na uwagę. Zanim przystąpicie do oglądania zdjęć, pamiętajcie o idei sztuki konceptualnej. Nie traktujcie mody w kategorii “ładne – nie ładne”. "

Apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc odsyłam bezpośrednio do źródełka.


Odkrycie numero dos:

"Japonia oczami fana" - jest to filmik gościa (bodajże Pawła), który miał tę odlotową przyjemność zwiedzenia Japonii.

Odkrycie numero tres:

Wracając do tematyki mody (kurczę lubię to ostatnio, jakaś moja nowa mania) i zmieniając wyszukiwarkę na Youtuba udało mi się znaleźć bardzo fajnie filmidła na ten temat :)

Znalazłam film zrobiony przez BBC (mam zaufanie do tej stacji) o japońskiej modzie, bez urazy, ale jest po angielsku.

KLIK

Bardzo przepraszam, że dzisiaj notka w pośpiechu i bez obrazków, ale ja muszę już wracać do lakierowania podłogi.

niedziela, 21 marca 2010

Co jeszcze?



No właśnie, wczoraj napisałam posta o Emi, ale zapomniałam dopisać jeszcze kilku interesujących faktów.

FAKT NR 1
.
Miyavi wydał oficjalne PV "Survive", niestety nie mogę znaleźć tłumaczenia :(
Znalazłam za to na pocieszenie jeszcze inny filmik, z World Tour Documentary DVD, który był przez jakiś czas oficjalnym teledyskiem do tej piosenki.

PV "Survive"




oraz World Tour Video "Survive"







FAKT NR 2.
Znalazłam bardzo ciekawy Vlog na youtube pewnej Japonki, która mówi całkiem przyzwoicie po angielsku. Obejrzałam jej wszystkie filmiki i chciałabym ją z tego miejsca gorąco polecić moim czytelnikom :)




Niestety, ostatni film został nagrany 2 lata temu i nie wygląda na to żeby ten kanał został reaktywowany. Jednak obejrzeć zawsze warto, bo można się interesujących ciekawostek dowiedzieć o Japonii.

sobota, 20 marca 2010

Emi Tawata.



Jako, że jestem po ciężkim tygodniu i w ogóle po ciężkim miesiącu mam ochotę na relaks. Biorąc pod uwagę mój ostatnio imprezowy tryb życia ten weekend powinien być BARDZO leniwy.

A tak się składa, że ukojenie przynosi mi jazz. Postanowiłam poszperać inf na temat jakieś jazzowej wokalistki (czemu nie wpadłam na to wcześnie...???) i oczywiście znalazłam coś co odpowiada moim gustom w 100%.

Owa perła nazywa się EMI TAWATA.

    * urodzona 26 czerwca w 1984 w Okinawie.
    * jest japońską piosenkarką, a jej styl jest miksem stylów Soul, R&B, Jazz, Blues i Funk.
    * sama pisze swoje teksty
    * na początku roku 2005 wyjechała na studia do Kanady i tam stała się częścią ulicznego zespołu jazzowego. Dzięki temu doświadczeniu postanowiła zostać piosenkarką.
    * w 2006 zaczyna tworzyć swoje własne teksty piosenek
    * w kwietniu 2007 wzięła udział w przesłuchaniu muzycznym i zdobyła nagrodę "MSN Special Jury Prize" (słowo daję, że nie wiem co to jest za nagroda i jak dużo znaczy dla artysty muzycznego, ale fakt wydaje się godny odnotowania)
    * jej pierwszy singiel "Negai no sora" wspiął się na pierwsze miejsce notowań zespołów indies
    * Jej najnowszym singlem jest "Lovely day" (podoba mi się ta piosenka!)

A teraz czas na kilka najważniejszych oficjalnych stron artystki:

   1. Oficjalna strona
   2. Oficjalny blog
   3. Oficjalny Myspace
   4. Angielska Wikipedia w ramach gratisu ;)

Ps: zmieniłam szablon. Dumna jestem z niego jak cholera. Nie kraść, bo dorwę i zabiję.

poniedziałek, 15 lutego 2010

Kegadoru czyli podryw na ofiarę.



Jak poderwać nieznajomego przystojniaka na ulicy...? To bardzo proste, wystarczy wzbudzić w nim litość oraz poczucie męskiego obowiązku wobec słabej i rannej kobiety. Na taki oto pomysł wpadły japonki, które już znudziły się każdą istniejącą modą obecną na ulicach. Z jednej strony jest to wyraz odrzucenia mody jako takiej - bo wszystko już było i powielanie wszystkiego tylko z drobnymi modyfikacjami jest po prostu nudne - na przykład:

   1. Classic Lolita
   2. Sweet Lolita
   3. Elegant Gothic Lolita
   4. Industrial Lolita
   5. Elegant Gothic Aristocrat


Mało!? Dokładniejszy opis znajdziecie na JEJ BLOGU Poza tym nowe odłamy różnych subkultur rosną jak grzyby po deszczu.
Jednym z nich jest właśnie KEGADORU. Co potrzeba żeby poderwać miłego uczynnego mężczyznę?

    * bandarze, temblaki, plastry, opaski (np na oko), gorset na szyję.
    * odrobina czerwonej farby w ramach krwi. (bardzo to romantyczne, prawda...?)

I to wszystko. Oprócz znudzeniem wszelakimi kreacjami lansowanymi przez modę, Kegadoru tłumaczą swoją subkulturę jako próbę zwrócenia na siebie uwagi, głównie płci przeciwnej, bandaże są ponoć świetnym pretekstem do nawiązania rozmowy ("Czy może mógłbym pani jakoś pomóc...???") co w efekcie może doprowadzić do "wyleczenia" poszkodowanej i umówienia się z przemiłym, uczynnym chłopakiem na randkę.

Cóż... Jest to po prostu przerysowana metoda podrywu stosowana przez kobiety od wieków ;)