środa, 5 listopada 2014

I'm back.

Dobrze, byłam trochę zajęta przez ostatnie miesiące - dużo się dzieje, aż dziw, że w największym harmidrze przypomniałam sobie o istnieniu tego bloga. Może dlatego, że koniec roku zbliża się nieuchronnie i przypomniałam sobie o moim postanowieniu zwiększenia liczby postów w skali roku. Liczba postów już teraz jest większa niż w roku ubiegłym, ale chodziło mi też o pewnego rodzaju systematyczność, którą udawało mi się utrzymać przez kilka miesięcy. Próbowałam się zalogować wczoraj na blog, ale nie mogłam sobie przypomnieć maila oraz hasła, co dobitnie świadczyło o mojej długiej nieobecności i ogromnym zaniedbaniu mojego japońskiego kawałka sieci.

No nic, lepiej późno niż wcale, jak to mówią :)

Odkryłam jakiś czas temu fantastyczny kanał na youtube - jest to vlog prowadzony przez Izumi, która jest w połowie Japonką, w połowie Koreanką i zabiera nas ze sobą w podróż do Korei Południowej, gdzie przez 3 miesiące mieszka w abstrakcyjnie malutkim "room boxie". Jej chłopak jest Hiszpanem, stąd w filmikach przewija się również gorąca i słoneczna Hiszpania. Izumi poznaje nas z masą swoich japońskich i koreańskich przyjaciół, pilnie uczy się języków obcych (angielski, koreański, chiński oraz hiszpański). Obecnie wróciła do Japonii, do swojego rodzinnego miasta Tosu i teraz stamtąd nagrywa swoje filmiki - opowiada o swojej nowej pracy na lotnisku, o stygmacie dotyczącego tatuaży (Izumi ma 6 malutkich tatuaży w różnych miejscach na ciele). Bardzo polecam jej kanał, bo Izumi bardzo dobrze mówi po angielsku, co może być motywujące dla kogoś kto się tego języka uczy - Izumi nauczyła się go samodzielnie, poza 6 latami angielskiego w szkole nigdy nie chodziła na dodatkowe lekcje angielskiego, ani też nie mieszkała w kraju anglojęzycznym. Poza tym Izumi jest przesympatyczną 35-letnią kobietą (chociaż wygląda znacznie młodziej - jak to Azjatki...) i naprawdę bije od niej szczerość - nie da się jej nie lubić!

Nie mam siły wrzucać filmików - zalinkowałam go w treści posta.

Do następnego razu.