czwartek, 28 stycznia 2010

Japońskie galerianki.



Wszyscy wiedzą, że japońskie nastolatki oraz kobiety w różnym wieku (z naciskiem jednak na te młodsze pokolenia...) są gotowe zabić za markowe i przez to drogie ubrania, akcesoria, dodatki, gadżety i tym podobne. Ot, taka żeńska wersja konsumpcjonizmu wymyślona i rozwijana przez próżność kobiet.

"[...] Początek ery lolitek datuje się na lata 70-te. Jednak boom na opłacane randki oraz kulturę „kawaii” przyniosły lata 80-te. Wtedy to zaczęto zarabiać na konsumpcyjnym stylu życia słodkich dziewczynek. Narodziła się również gwiazda muzyki pop – Matsuda Seiko, która chichocząc i stymulując głos, czyniła go dziecinnym i tak zyskała niezwykłą popularność, stając się idolką, prekursorką, a w końcu ikoną dla wszystkich dziewcząt, chcących być „kawaii”. Niestety, spowolnienie gospodarcze lat 80-tych, doprowadziło do spadku zarobków rodziców. Przyzwyczajone do wystawnego stylu życia córki, ze względu na zakaz podjęcia pracy dorywczej, zaczęły szukać innych źródeł dochodów...

W roku 1999 japoński rząd wprowadził zakaz kontaktów seksualnych z osobami poniżej 18-tego roku życia. Jednak przepis jest zbyt trudny do egzekwowania, a zjawisko „Lolicon” (od angielskiego określenia „lolita complex”) stało się już popularnym i opłacalnym biznesem. Zarabiają na nim nie tylko japońskei nastolatki, ale również wydawcy erotycznej mangi i producenci białych, damskich majteczek „z zapachem”..."


Jest to tylko fragment artykułu, który znalazłam na Papilocie. Całość znaleźć można TUTAJ.


Jedyne co mogę dodać, że absolutnie nie rozumiem jak można się prostytuować tylko dla jakiejś drogiej kiecki czy butów. Ja rozumiem prostytucję kobiet w Nigerii, gdzie taki sposób utrzymywania się w rodzinie pozbawionych mężczyzn jest najwyższą koniecznością. Od pokoleń ciałem zarabiają na chleb nie mając cienia nadziei na lepsze perspektywy czy jakąkolwiek zmianę na lepsze. Ale prostytucja w celu zaspokojenia swojej własnej wychodowanej i nieskrywanej próżności...?

******

No, dosyć pogadanek etycznych. Korzystając z faktu, że tu jestem (bo wiadomą rzeczą jest, że częściej mnie nie ma niż jestem) chciałabym podkreślić pewne fakty, które nieco mnie drażnią wśród blogerów, którzy przypadkiem się tu znajdą.

    * Nie wymieniam się linkami. Zazwyczaj. Jeśli do tego dojdzie to blog musi mi się naprawdę wydać wyjątkowy i przedstawiać jakąś wartość merytoryczną. Nawet jeśli od uaktualnienia minęło sporo czasu (np. dwa blogi o Gazette.). Na żadnej reklamie mi nie zależy. Jeśli ktoś chce mieć mnie w linkach to super, ale proszę brać pod uwagę, że zakładanie iż ja zrobię to samo w ramach podziękowań jest poniekąd bezczelne.
    * Nie informuję nikogo o nowych postach na moim blogu. Nie mam na to czasu, ochoty i mogę tu przytoczyć całą masę przyczyn zaszufladkowanych do "KATEGORYCZNE NIE". Lubisz mój blog to go odwiedzaj regularnie.
    * BLOG PISZĘ DLA SIEBIE, NIE DLA INNYCH - jak donosi rubryka "o autorce". Jeśli chcesz być moim czytelnikiem to proszę bardzo, chętnie się wdam w każdą pogawędkę, dyskusję, ba! pokłócę się nawet od czasu do czasu, ale na litość boską proszę mnie nie zmuszać do jakichkolwiek rewanżów, bo to bardzo dziecinne podejście.

ad perpetuam rei memoriam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz